Agnieszka Tatarczuch-Syguła 

17 marca 2021

Historia Trenera z Programem WL+ ES:

 

Moje Motto:
Nic nie dzieje się przez przypadek – wszystko ma swój czas i cel.


    Czasem z Mężem rozmyślamy, co by było, gdybyśmy nie weszli do Programu Wellness Life + ES. Program nie mógł nam się przydarzyć w lepszym czasie jak start 2 lutego 2020r.
Po marcowym lockdown’ie pewnie lepiej by nas było przeskoczyć niż obejść, a z brakiem mojej odporności chyba „umarłabym ze strachu”, że jeśli się przydarzy, to miałabym marne szanse, żeby przetrwać Covid-19.
Teraz patrzę na to z innej perspektywy…

 

 

Hmm, jak tu krótko opisać długą historię?
Może zacznę od balastu…

Choroba Cushinga z dwoma operacjami głowy i w związku z tym szwankująca przysadka, problemy hormonalne. Nadciśnienie, insulinooporność, niedoczynność tarczycy i jeszcze parę innych drobiazgów jak na przykład ból przeciążonych nadwagą kolan, depresyjny nastrój, wieczne zmęczenie i poranne zwlekanie się z łóżka z myślą, żeby tylko móc do niego znowu wrócić. Bardzo złe wyniki morfologii, fatalna odporność, a właściwie prawie jej brak.
Lata faszerowania się różnymi lekami.
Każdy dzień zaczynał się myślą….”Żeby tylko tak mi się chciało, jak mi się nie chce”.

 

Długie dojrzewanie

    Efekty programu zobaczyliśmy z Mężem na własne oczy po metamorfozie jaką przeszli nasi przyjaciele. Nie dość, że pozbyli się znacznej ilości kilogramów, to do tego czuli się świetnie. Zapaliła mi się czerwona lampka…zabłysło światełko w tunelu. Czy to możliwe?! Czuć się dobrze?! Może tak spróbować? Przyjaciele namawiali.
Obudziło się we mnie niepohamowane pragnienie, że chcę wreszcie żyć, a nie dalej wegetować.

    W związku z problemami zdrowotnymi i innymi okolicznościami (co spowodowało też u mnie sporą nadwagę, która zaczęła mi okropnie przeszkadzać i dołować) nasza decyzja o przystąpieniu do programu trwała prawie rok. Ale to był też czas na ugruntowanie tej decyzji i po roku weszliśmy zdeterminowani i pewni sukcesu. Razem. Ale Mąż ma swoją historię ;).
    Nie powiem, było ciężko…nawet bardzo. Bardzo źle znosiłam wszystkie zmiany jakie we mnie zachodziły. Były momenty załamań, fatalnego samopoczucia, nerwów, ale nigdy nie powstała myśl o poddaniu się. W krytycznych chwilach swoje też robiło wsparcie Trenera – Patrycji Niedbalskiej, której bardzo za to dziękuję!, jak i za cierpliwość w fazach marudzenia… Patrycja uspokajała „Będzie dobrze”. Ufałam – to ważne, żeby ufać Trenerowi.


Wszystkiego przestrzegałam restrykcyjnie, bo jak coś robić, to robić dobrze i… cierpliwie czekałam. Czekałam, że i ja poczuję się dobrze. Trwało to bardzo długo - problemy żołądkowe, kompletny brak siły, ale walczyłam. W końcu pod koniec programu nadeszło wskrzeszenie! Tak!, wskrzeszenie, bo tak nie czułam się od ponad dwudziestu lat!!! Rano pędziłam na rozruch i myślałam, co by tu dzisiaj zrobić…(?!) 
Poprawiły się wszystkie wyniki, cofnęła insulinooporność, tarczyca doszła do ładu. Pozbyłam się 16kg „nadbagażu” i oczywiście wielu centymetrów w obwodach. Odmłodniałam metabolicznie, co również cieszyło.
Szłam nową drogą .

 

Lekcje.
     
To, że Program i jego założenia czynią cuda, to już wiedziałam. Ale utwierdziły mnie w tym dwa doświadczenia…
      Chwilę po zakończeniu programu nagle życie „zaciągnęło hamulec ręczny”. Przepuklina w odcinku szyjnym kręgosłupa. Dwa miesiące totalnego bezruchu, patrzenia w sufit i tony leków wszelkiej maści, żeby tylko przetrwać do operacji. Oczywiście obawa, co będzie z efektami jakie osiągnęłam. Chwilami nachodziła mnie myśl, że znów przytyję . Ale…przy zachowaniu wszystkich zasad waga nie podskoczyła ani o gram. To było dla mnie nadzwyczajne, jak to jest możliwe, że człowiek przykuty do łóżka, którego jedyną aktywnością jest jedzenie nie tyje? A jednak!
      Mimo tego, że w teorii byłam po programie, to przez leki i unieruchomienie sukces dobrego samopoczucia stał się tylko wyciskającym łzę w oku wspomnieniem. Patrycja zaproponowała, że jak tylko w miarę dojdę do siebie po operacji – wracam do Programu.

      Drugą lekcję zafundowałam sobie sama. Tygodniowy wypad nad morze i zero hamulców. Skoro wracam do Programu, to co tam parę dni „normalnego jedzenia”. Nawet jeśli ciut przytyję, to przecież zrzucę. Ale po pięciu dniach czułam jak w kosmicznym tempie – mimo porannych koktajli i rozruchu – moja energia i nastrój pikują. Następne dwa tygodnie nie potrafiłam dojść do siebie. Nie ma się czym chwalić, ale to była niezwykła lekcja. Jak parę dni może wyzerować energię i znów obudzić stan depresyjny. I już wiem, że Nigdy więcej!
Znikło poczucie kary, które gdzieś tam tkwiło w podświadomości, że nie będę mogła zjeść tego, czy tamtego. Teraz to mój wybór poparty wewnętrznym spokojem.

 

Podsumowując…
    
28 grudnia skończyłam Program po raz drugi. Spadło kolejnych 7kg, obwody również, jak i pozostałe parametry. Walczę wciąż o odzyskanie tamtej energii, ale wiem, że tego też się doczekam. I wiem, że za jakiś czas ten fragment historii będzie już nieaktualny.


A tak ogólnie to:
Na starcie 82kg przy wzroście 168cm.

Obecnie 23kg mniej. Ważę teraz tyle, co przed maturą ;). Po 40-stce wydawało się to kompletnie niemożliwe, bo istnieje przeświadczenie, że „w tym wieku to już się tylko tyje” i kobiety „tak mają”. Czuję się z tym doskonale. Kupowanie ubrań stało się przyjemnością i przestało rodzić zdołowanie. Jak również przyjemnością jest to, że mieszczę się w te rzeczy, które dawno temu odłożyłam na „jak schudnę”.
Wyniki się poprawiły, tak jak cera i odporność. Czasem poboli gardło, co - w porównaniu z leżeniem po dwa tygodnie w łóżku z zapaleniem oskrzeli cztery razy w roku, plus przeziębienia, z których wychodziłam tygodniami - wydaje się śmieszne. Zapomniałam co to zgaga. Znikła odwieczna chrypa, która męczyła mnie od lat – zagadka tego zjawiska szybko się wyjaśniła po odstawieniu nabiału.
Wszystkie zmiany są bezcenne!

 

    
     Mam wykształcenie pedagogiczne i związane z rynkiem nieruchomości. Całe lata pracowałam z ludźmi. Cieszyła mnie każda załatwiona sprawa, radość przynosiło zadowolenie innej osoby.
Teraz chcę móc pomagać innym w „wychodzeniu z opresji”, w której sama byłam i w uzyskaniu tego bezcennego uczucia i stanu. Chcę widzieć i słyszeć radość innych ze zmian jakich doświadczą. To będzie niezwykła satysfakcja .

   Życzę wszystkim niezdecydowanym, żeby jak najszybciej dojrzeli do decyzji wzięcia udziału w Programie, bo szkoda każdego dnia!!!

 

 

Co robimy?
 

• zmiana nawyków żywieniowych

• wprowadzenie organizmu w stan równowagi

• prowadzenie w Programie WL+ ES

• Certyfikacja Trenerów WL+ ES

Sztuka Wellness

 

 

E-mail: eleonora.sowinska@sztukawellness.pl

Tel: +48 601 92 14 48

Polub nas na Facebooku

Wszystkie prawa zastrzeżone 

© Sztuka Wellness

© Eleonora Sowińska